poniedziałek, 13 maja 2013

Londyn part 1.

Do Londynu pozostało: 58 dni


                                     (Angielska piosenka siedząca w mojej głowie cały czas)

Niby to wcale nie jest tak mało, ale, no jasne znowu kolejne "ale" z mojej strony.

To ale to waga... Do Londynu muszę ważyć 68 kg...
Chodzi o to, że w sierpniu w Londynie będę na zakupach, gdzie już tam chcę sobie kupić ubrania do szkoły... W Londynie będę oczywiście trzymać dietę i ćwiczenia, za dobrze mi idzie oraz za bardzo polubiłam wysiłek fizyczny, aby kiedykolwiek przestać. :)
Jedyny problem jest taki, czy do 10 lipca uda mi się już tyle ważyć... Mam nadzieję, że tak.
Forsuję się strasznie... Wyzwanie, a dokładniej 3 jak walczyć to z każdej strony. Total fitness i skalpel (który okazał się idealny na zakwasy po fitnessie). Czuję kolejną różnicę w ubyciu tłuszczyku, od razu wszystko widzę w lustrze. Do wagi oraz centymetra nie zbliżam się nawet na krok. Obiecałam sobie coś, to obiecałam. :) Stanę na wadze dopiero 1.06. Nie będę się stresować cyferkami. Zaczynam je mieć po prostu gdzieś. ;))


Może macie jeszcze jakiś pomysł na pozbycie się tych kilogramów do 10.07? Broń Was Panie Boże nie żadna dieta!! ;) Jeżeli macie jakiś pomysł napiszcie w komentarzu lub na slownikbabeczki@gmail.com ;)) Czekam niecierpliwie!

Jedno z wyzywań jakie znalazłam:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz